• 25 kwietnia 2024

Gwiazdor, makiełki i Herody czyli wielkopolska tradycja bożonarodzeniowa

Łamanie się opłatkiem oraz kolędowanie – to jedne z wigilijnych tradycji kultywowanych w Polsce od lat. Swoje zwyczaje ma również Wielkopolska. To między innymi Gwiazdor, a nie Mikołaj, który przynosi prezenty oraz grupa kolędników, czyli tzw. wigiliarze. To makiełki, siemieniucha i karp na szaro na wigilijnym stole. Warto przypomnieć o wielkopolskich tradycjach bożonarodzeniowych by zachować je od zapomnienia i móc przekazać następnym pokoleniom.

Gody i Gwiazdka

W Wielkopolsce święta Bożego Narodzenia zwano „Godami” lub „Gwiazdką”. O ile nazwa Gody praktycznie już zanikła, to Gwiazdka jest dalej powszechnie używana, nawet poza granicami Wielkopolski. „Gody” w języku staropolskim oznaczały okres świąteczny i czas zabaw. „Godami” nazywano cały okres świąt, od Wigilii do święta Trzech Króli. Stopniowo słowo to przejęła tradycja ludowa i występowało ono dość powszechnie na wsiach wielkopolskich, ale obecnie nieliczni już starsi mieszkańcy naszego regionu posługują się tą nazwą. Dzisiaj terminu „gody” używa się najczęściej w odniesieniu do kolejnej rocznicy zawarcia związku małżeńskiego, na przykład srebrne czy złote gody.

Jaka Wigilia, taki cały rok

Dawniej, a częściowo i dzisiaj, wierzy się, że to co zdarzy się w dzień 24 grudnia, będzie rzutowało na cały rok. Wróżby wigilijne mają raczej pogański niż chrześcijański rodowód. Nie przypadkiem bowiem obchodzimy pamiątkę narodzin Chrystusa w noc przesilenia zimowego, która była szczególnym wydarzeniem dla większości kultur i ludów. Rzymianie obchodzili dzień 25 grudnia jako święto Narodzin Słońca Niezwyciężonego, kiedy to słońce pokonuje noc i dni stają się coraz dłuższe. Chrześcijanie przejęli to święto, tłumacząc, że narodzenie się Chrystusa było tą właśnie światłością, która pokonała ciemność.

Po dziś dzień ludzie uważają, że kto pokłóci w Wigilię, ten będzie skłócony przez cały rok. Mieszkańcy wsi powszechnie przewidywali pogodę na cały rok. Jeśli w Wigilię świeciły gwiazdy, oznaczało to, że rok będzie urodzajny i dostatni. Jeśli zaś w dzień ten będzie sucho, to przez cały rok będzie zbyt dużo opadów. Jeżeli pierwszy dzień świąt przypadał w niedzielę, to cały rok będzie słoneczny i pogodny. Jeśli zaś Boże Narodzenie przypadało w piątek, to przeciwnie, rok miał być pochmurny, a jeśli na przykład w czwartek – gwarantowało to wysokie plony zbóż. Kiedy pierwszą osobą spotkaną na ulicy będzie kobieta, wówczas cały rok będzie pasmem nieszczęść i chorób. Wróżono także z sianka, umieszczanego pod obrusem w czasie wieczerzy wigilijnej. Kto wyciągnął dłuższe źdźbło, ten miał przed sobą jeszcze długie życie. Kto jednak nie miał tyle szczęścia i wyciągnął krótkie, niech lepiej pisze testament.

 

Co z tą choinką?

Zwyczaj przynoszenia do domu i ubierania choinka, czyli drzewka świerku lub jodły, pochodzi z XVI wieku i narodził się wśród niemieckich protestantów. Zwyczaj ten powoli rozprzestrzeniał się po całej Europie, a na przełomie XVIII i XIX wieku dotarł do Polski, przyniesiony przez niemieckich osadników. W Wielkopolsce tradycja przyozdabiania choinki przyjmowała się w środowiskach bardziej otwartych na kulturowe nowości, czyli wśród szlachty i mieszczan. Nie przeszkadzał temu fakt, że choinka mogła kojarzyć się z pruskim zaborcą. Chłopi, niechętni wobec wszelkich „nowinek”, długo nie uznawali tego obyczaju. Dopiero w okresie dwudziestolecia międzywojennego choinki zapanowały wszędzie, również w wiejskich chatach. Z pewnością przyczyniła się do tego akceptacja Kościoła katolickiego dla choinek, w których duchowni widzieli symbol rajskiego drzewa poznania dobrego i złego, drzewka z którego owoc przyczynił się do wygnania Adama i Ewy z raju. Drzewka przyozdabiano najczęściej orzechami, jabłkami, piernikami, cukierkami, ozdobami z kolorowego papieru, a w końcu także zapalano na jego gałęziach świeczki.

 

Zwierzęta mówiące ludzkim głosem

Dawnej wierzono, że w noc wigilijną zwierzęta gospodarskie mówiły ludzkim głosem. Dotyczy to jednak tylko tych zwierząt, które według tradycji były przy narodzeniu Chrystusa w stajence, a więc krów, kóz i owiec. W nagrodę Bóg sprawił, że w noc wigilijna zwierzęta te mówią. Legenda o tym niecodziennym zachowaniu zwierząt znana była jednak tylko w niektórych rejonach Wielkopolski, choć jest to bardzo stary zwyczaj. Bardziej znana jest tradycja karmienia zwierząt domowych resztkami ze stołu wigilijnego, a nawet dzielenia się z nimi opłatkiem. Ponoć zwyczaj ten tępili kaznodzieje już przynajmniej od XV wieku, jako przejaw pogaństwa. Każdy, kto sądziłby, że usłyszeć mowę zwierząt jest przywilejem, ten jest w błędzie. Według ludowych wierzeń, każdy, kto usłyszy w Wigilię mowę zwierząt, ten szybko umrze. Nie była to więc dobra wróżba. Niech tam sobie zwierzęta rozmawiają ze sobą ludzkim głosem, my lepiej trzymajmy się od nich w tę noc daleko.

 

Pora zasiąść do Wigilii

Wieczerza wigilijna to najważniejszy i najprzyjemniejszy moment Świąt Bożego Narodzenia. Samo słowo „wigilia” pochodzi od łacińskiego vigiliae i oznacza „nocne czuwanie”, związane ze zmianami straży nocnej. Określenie to zostało przejęte przez chrześcijan w znaczeniu nocnego czuwania modlitewnego bądź wieczornego nabożeństwa.

Wigilia na wielkopolskiej wsi rozpoczyna się wraz z ukazaniem się pierwszej gwiazdki na niebie. Jest to związane z tajemniczą gwiazdą, wskazującą trzem Mędrcom drogę do Betlejem. Wieczerza rozpoczyna się dzieleniem opłatkiem. Jest to bardzo stara i rygorystycznie przestrzegana tradycja. Gospodarz, głowa rodziny dzieli się opłatkiem z domownikami, życząc im zdrowia i spotkania w tym samym gronie, przy tym samym stole w przyszłym roku. Zwyczaj dzielenia się opłatkiem nawiązuje do łamania się chlebem obrzędowym u Żydów i starochrześcijańskiej tradycji składania na ołtarzu chlebów ofiarnych. Słowo opłatek pochodzi od łac. oblatum, co oznacza „dar ofiarny”.

Wielkopolskie potrawy wigilijne

To, co obecnie jada się w większości wielkopolskich domów na Wigilię, ma dość krótką tradycję sięgającą zaledwie okresu międzywojennego i lat powojennych. Tylko niektóre potrawy mają starsze pochodzenie lub z czasem uległy modyfikacji. To, co stanowiło wigilijne menu w XIX wiecznej Wielkopolsce, nie przypadłoby nam chyba dziś do gustu. Tradycyjnie podawało się 7, 9 lub 12 potraw. Potrawami charakterystycznymi dla naszego regionu były: polewka z nasion konopi (siemieniucha) lub polewka z maku (makówka), zupa migdałowa, śledzie z ziemniakami, suszone grzyby smażone w oleju, kapusta z grzybami, groch biały i karaski w oleju smażone z kapustą, a także słynne makiełki.  Podawano także ryby w różnej postaci: karp na szaro i szczupak z szafranem. Makiełki znane są właściwie tylko w Wielkopolsce, ale podaje się je inaczej w zależności od regionu. W jednej części Wielkopolski robi się je poprzez pokrojenie bułki pszennej i namoczenie jej w mleku a następnie dodanie maku, miodu, cukru, rodzynek i migdałów. W innych regionach, makiełkami nazywa się kluski z makiem i miodem. Na deser jadało się owoce, głównie jabłka, orzechy, kompot z suszonych owoców i ciasta: makowiec, struclę, pierniki. Ryby jadano tylko w bogatszych domach. Biedniejsi gospodarze nie jadali ryb, co najwyżej śledzie. W okresie powojennym wigilijne menu uległo modyfikacji, co spowodowane było migracją i przesiedleniami dużych grup etnicznych i narodowości a dzięki temu doszło do przenikania się tradycji. Pojawiły się wówczas potrawy, które je się do dzisiaj: barszcz, zupa grzybowa i rybna, smażone ryby (głównie karp). Na deser zaś powszechnie podaje się makowiec.

Święty Mikołaj czy Gwiazdor?

Zwyczaj najbardziej związany z Wielkopolską i tradycyjnie tylko z nią utożsamiany. Prawie w całej Polsce jak na świecie, prezenty lub rózgi po wieczerzy wigilijnej przynosi św. Mikołaj. Kim jest więc tajemniczy Gwiazdor? Gwiazdor nie ma nic wspólnego ze św. Mikołajem. Ten ostatni przychodzi z prezentami do wielkopolskich dzieci w dniu swojego święta, 6 grudnia. Gwiazdor nie jest także wymysłem władz Polski ludowej, w której uważano, że dobrodusznego świętego miał zastąpić „Dziadek Mróz”; Gwiazdor funkcjonował bowiem na długo przed narodzinami Marksa i Lenina. Sam Gwiazdor bardzo różni się od św. Mikołaja. Nazwa łączy wielkopolskiego Gwiazdora z dawnymi kolędnikami. Gwiazdor to ten, który trzymał obracającą się, oświetloną gwiazdę z papieru. Kolędników czasem nazywano „gwiazdorami”. Jak opisuje Oskar Kolberg: „Po wieczerzy we wigiliją Bożego Narodzenia chodzą po wsi „gwiazdory”, tj. parobcy przebrani w kożuch odwrócony włosem na wierzch, przepasani pasem skórzanym, czapka (kapturek) na głowie wywrócona barankiem do góry, twarz usmarowana sadzami, krótki bat w ręku. Każą dzieciom odmawiać pacierz; nie umiejących go biją, przenosząc z figlów bicie to i na dziewki. Przybycie swe głoszą brzękiem dzwonka. Gwiazd jednak żadnych nie noszą”. Widać więc różnicę między obiema postaciami: św. Mikołaj to dobrotliwy staruszek, w czerwonym płaszczu i czapce, z długą siwą brodą, rozdający wszystkim dzieciom prezenty i to wchodząc przez komin do domu. Lata saniami, zaprzężonymi w renifery i mieszka w Laponii. Gwiazdor nie jest postacią nadprzyrodzoną; jest to raczej osobnik dość surowy, którego dzieci się obawiały. Bardziej skłonny dawać baty za nieznajomość modlitw niż prezenty. Z czasem jednak, prawdopodobnie po II wojnie, wielkopolskiego Gwiazdora zaczęto utożsamiać ze św. Mikołajem, zyskał nowe atrybuty i nadprzyrodzoną moc, stał się bardziej łagodny, niż ten tradycyjny.

Herody, czyli wielkopolscy kolędnicy

Herody to grupy kolędników, chodzący od domu do domu i odgrywający scenki związane z narodzeniem Chrystusa, pokłonem Trzech Króli, rzezią niewiniątek i porwaniem króla Heroda do piekła za prześladowanie Dzieciątka Jezus. Sama nazwa wywodzi się od króla Judei, Heroda Wielkiego, który był centralną postacią orszaków kolędniczych. Oprócz niego w skład orszaków wchodzili: diabeł, anioł, śmierć, Żyd, Turek, kominiarz, marszałek i żołnierz, czasem jeszcze baba, dziad i ksiądz. Orszaki herodów wędrowały od wsi do wsi i odgrywały scenki, otrzymując za to poczęstunek, lub niewielkie sumy pieniędzy. Tym co wyróżnia wielkopolskich herodów od kolędników z innych regionów Polski, to brak postaci zwierząt. Próżno więc szukać wśród nich chociażby popularnego w innych regionach „turonia”.

Gabriela Sznajder

Edyta Denkowska

Read Previous

Wesołych Świąt

Read Next

UNIJNE DOTACJE NA GMINNE INWESTYCJE

Leave a Reply